Moje córki jadły, można powiedzieć normalnie, ale jedna : "mięsko i ziemniaczki", "pomidor fuj", "kapusta kiszona blee", za to młodsza jeździła z dziadkiem nie na lody, ale po...śledzie

,
wsuwała wszelkie najdziwniejsze dania, bigosy, marynaty, warzywa, zupy- wszystko. Niby dzieci z jednej matki i z jednej kuchni.
Potem młodsza stała się wegetarianką, za nią poszła starsza. I co zrobić ?
Moje gotowanie na święta to kombinacje żurku wege i tradycyjnego z kiełbasą, pasztetu z soczewicy , no różności.
Także to nie zawsze takie łatwe z tym karmieniem dzieci i nie o głód zawsze chodzi

No przecież nie będę przemycać w zupie mięsa dla wegetarianki

Dzięki temu jednak bardzo nam się urozmaiciła kuchnia, zaczęliśmy jeść mnóstwo strączkowych , wszelkie warzywa, nieraz sięgnę do kuchni indyjskiej czy w ogóle ze wschodnich rejonów.
Chciałam jeszcze słówko na temat dyskusji o ogrodach jadalnych kontra ozdobne. Jest różnica między namawianiem, a karceniem .
Ja na przykład zamierzam wprowadzić trochę jedzenia do ogrodu, mam go bardzo mało, ale czuję się już skarcona za to, że mam bardziej ozdobnie.
Nie róbmy tego, bo co chwilę pisze ktoś, że "co się komu podoba" i " najważniejsze, żeby ogród był dla nas", ale potem jednak patelnią w łeb.

Ja na patelnie akurat jestem odporna , ale chyba nie wszyscy .