No to sobie popisałam... i wcisnęłam nie ten przycisk co trzeba
Jeszcze raz w takim razie.
Wiesiu, ja też pluchy i chlapy nie lubię, ale zimy też nie... choćby nie wiem jak piękna była. Mi jest wciąż zimno... no może po za tymi chwilami, gdy lepię bałwana
Miłko,czerwony bardzo energetyzuje zielone (i nie tylko) zakątki. A Red Fairy... może to nie ona, choć kwiatki ma maleńkie, pędy bardzo kolczaste, listki gęste i kupiona jako okrywowa. Ważne, że piękna jest
Halszko, widzisz, jednak czerwone da się lubić
Siberio, witaj w klubie czerwonolubnych

Czy to ona, czy nie ona... któż to wie. Tak została rozpoznana przez naszych różanych guru

A że puszcza takie pędziska wielkie, to już nie wiem dlaczego. U mnie nawet Chopin w ubiegłym roku miał dwumetrowe pędy. Od razu mówię, nie zasilam moich róż. Właściwie to nie zasilam niczego, bo wciąż zapominam. Mam tym sposobem kilka pudeł nawozów w piwnicy, którym data ważności już się troszkę przedawniła.
Majko, oczywiście, że są czerwone czarownice! Uważam, że czerwone czarownice sa nawet bardziej czarownicowate niż te czarne

Moje róże (choć w porównaniu z Twoimi, mam ich znikomą ilość), też rosną bez nawożenia. Ostatnio, nawet Chopin przymierza się do bycia różą pnącą,,, a co najmniej parkową
Verciu! Witaj w Klubie Czerwonych

Siedzę ostatnio w moderatorni (trzeba w końcu coś zrobić jak się już jest tym modem), ale zaraz lecę do Ciebie oglądać czerwoności
Ewciu/Nowinko przecież, że czerwony w ogrodzie to przede wszystkim z Tobą mi się zawsze już będzie kojarzył. Szkoda, że zamknęłaś swoją furteczkę, ale pewnie miałaś ważny powód. To na nowy rok życzę, żeby wszystko do normy wróciło
Małgosiu, ale te szpilki to jednak fajne są, nie?
Jurku, czerwony w ogrodzie musi być i basta!
Z moich czerwonych zasobów...