Danusiu dziękuję

dzisiaj poszliśmy na grzyby i prawdziwki rosną

na razie w małych ilościach ale są,Dalie teraz królują w moim ogrodzie nie wyobrażam sobie zycia bez nich,a te z duzym kwiatem są najpiękniejsze.U mnie od kilku dni intensywne opady deszczu dziś miałam stracha bo sypnęło gradem,kilka płatków lili i liliowców obiło,dzięki Bogu daliom nic się nie stało,po burzy pobiegłam do naszej figurki w ogrodzie i Matuli podziękowałam.
A jeszcze o 11 robiłam zdjęcia moim roślinkom
Gabi ja już dawno w padłam w nałóg,roślinny,górski,fotograficzny

i już mi się z tego trudno wyleczyć,więc dziękuję że od czasu do czasu mam jakichś odbiorców z mojego uzaleznienia a jeszcze lepiej gdy ktoś się przy tym relaksuje

Więc po kolei,donoszę że moja córka z chłopakiem wczoraj byli na Babiej na wschodzie

A mój najstarszy syn z dziewczyną pojechali dziś w Tatry

może pokochają góry jak My

My z mężem o 0.30 pojechaliśmy do Zakopanego aby spełnić kolejne marzenie górskie.Z biciem serca bo zapowiadali burze juz od 16 a telefon męża wyświetlał burze o 8

Dojechaliśmy do Parkingu i po marszu 25 minutowym dotarliśmy do Kuznic,Naszym zadaniem było dotrzeć do Hali Gąsienicowej,czarny Staw Gąsienicowy a potem na Granaty w słynnej Orlej Perci

źle się jechało bo Orawa słynie z nocnych mgiel i tak tez było na szlak ruszyliśmy ok godziny 2.10.Do samej H. gąsienicowej nie spotkaliśmy nikogo,a doliną Jaworzynki szlak zółty zostanie długo w pamięci,poniewaz jeszcze nigdy w zyciu powietrze całą drogą przepięknie pachło,ziołami,kwieciem letnim i górami

Do tego cisza że czułam się jak w bajce.Po 1,20 minutach dotarliśmy do H.Gąsienicowej a potem do Czarnego Stawu Gąsienicowego,po kolejnych 30 minutach zaczęło świtac dotarliśmy do zółtego szlaku który prowadzi na Zadni Granat,do szczytu mieliśmy 2 h.
Mąż zwątpił

Bo zobaczył przed sobą potęzną górę gdzie szlak piął sie stromo w góre

Do tego dodam że mąż był po ciezkich trzech dniach pracy,zdążył sie przespać 2h,ja nie spałam bo trzeba było wszystko przygotować na wypad,kanapki,picie obiad na sobotę.Do tego mielismy nie samowite przezycie z Sunią Pusią,wieczorem w piątek znikła z ogrodu

Obeszliśmy cała okolicę psa nie ma zabrałam auto i miałam jechać na Policzne ujechałam 100 metrów i wjechałam do ogrodu brata męza bo był na ogrodzie czy czasem Pusi nie widział on powiedział ze nie i wychodząc z auta zobaczyłam w naszym aucie w zderzaku koło chłodnicy była wystraszona Pusia

.
Samochód stał na posesji i nie wiem jakim cudem tam weszła,syn wjechał do garażu i w życiu byśmy jej nie znaleźli

do tego mieliśmy jechać do Zakopanego ugotowali byśmy ją

Jednak to palec Boży i jakis cud sie stał że ją odnalezliśmy,do tego w żaden sposób sie ja nie dało z tamtąd wyciągnąć

mąż śrubokrętem wyciągnął małą kratkę ze zderzaka pomalutku z synem wyciągaliśmy pierwsze głowe,potem łapki i zad

udało się.
Auto jest nowe ma 4 lata,i zielonego pojęcia nie mamy jakim sposobem i po co tam weszła

dostanie to tajemnicą

Więc ruszyliśmy w kierunku szczytu szlak piął się w góre,do tego było dużo drobnych kamyków i trzeba było uważać aby noga nie ujechała

.
Niebo było bezchmurne w miarę ciepło,bezwietrznie idac do góry podziwiałam potęgę gór,nikogo nie było na szlaku zdobywając szczyt byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie,dodam jeszcze to że w piątek spadło w Zawoi 60 l,wody i myślałam że w Tatrach też,znajoma dołożyła w piątek wieczorem zdjęcia i okazało sie że przeszła po szlakach 10 h i nie padało,a najwięcej wypadków jest przez śliskie skały,więc nie poszlibyśmy w góry.
Po godzinnym spędzeniu na szczycie zeszliśmy ostrożnie tym samym szlakiem dopiero nad Czarnym Stawem Gasienicowym spotkaliśmy pierwszych turystów i ......znajomą dzięki której pojechaliśmy na ten wypad

ja ją poznałam

Swiat jest mały.
Kiedy schodziliśmy z Hali Gąsienicowej,mijaliśmy setki turystów patrzyli na nas z pogardą ze oni się tak bardzo męczą a my już wracamy

nie mogli tego pojąć,kilku zagadnęło co tak wcześnie

tośmy im odpowiedzieli ze od 2 jesteśmy na szlaku,jedna dziewczyna powiedziała do nas kto rano wstaje temu Pan Bóg daje i to jest prawda,nikt lepszego nie wymyśli

Upał od 8 rano się zrobił,od hali szłam,w sandałach,spodenkach i w bluzce na ramiączkach