Coś tam na poprzedniej stronie pisałaś o zaległościach.. zaległości to ma mam ja. Właśnie do mnie dotarło, że w ogóle się nie odezwałam po wizycie u Ciebie

. Z resztą u Basi i Gosi chyba też nie...

Ale to może dlatego, że ja generalnie już od jakiegoś czasu słabo daję głos. Nie wiem czemu. Poczytuję regularnie, wiem co u kogo w trawie piszczy, a jak przychodzi do pisania, to brak weny

. Chyba wolę się z Wami spotykać w realu. No więc, dziękuję za wizytę i co tu dużo pisać, skoro już wszystko zostało napisane - ogród masz cudowny i basta! Gościnności też nic zarzucić nie można, przyjęłaś nas iście po królewsku

, chociaż... myśmy się na tę wychwalaną pod niebiosa zupę dyniową nie załapali...

Jak nic musimy Cię znowu odwiedzić

, tylko czemu to tak paskudnie daleko...
Tak na marginesie, jakbyś kiedyś miała na zbyciu kawalątek tego płożącego białego astra z poprzedniej strony, to chętnie bym się nim zaopiekowała. Kupiłam takiego na wiosnę, tylko drań zamiast się płożyć, wyrósł na pół metra w górę

. Tyż ładny, ale chciałam takiego bardziej niskopiennego, dokładnie takiego jak Twój.