Miłko, moje pomidory to długa lista
: Beto, Black Cherry, Faworyt, Abraca Zebra, German Queen, Indigo Apple, Indigo Blue Pear, Orange Strawberry (
), Persimmon, Cuban Black, Malachitowa Szkatułka, Sugar Baby, Viagra
, Truskawkowy, Krym (nie wykiełkował), Darinka, Barrys Crazy Cherry i jeszcze jakiś słodki Cherry. Część to odmiany koktajlowe, przygotowuję je do balkonowej uprawy dla dzieci, ale i tak mam sporo sadzonek dla siebie. W szklarni mogę upchnąć max, 30, choć rozum podpowiada, by posadzić luźniej. Kilka odmian znam, część nowych na próbę. Obiecuję sobie!, że w przyszłym roku tylko ulubione odmiany i po kilka sztuk. Trzymaj się Miłko swoich pomidorowych wyborów, nie idź moją drogą
.
Wiesiu, mam nadzieję, że będzie to kolejny dobry okres w życiu, tego się trzymam.
Wiosna zaczyna się rozkręcać, zaczęły kwitnąć wokół drzewa owocowe, głównie mirabelki, magnolia gwiaździsta też w pełnej krasie.
Kwitnie też wczesna u mnie kalina furcatum, bardzo powoli przyrasta w górę, lubię jej koronkowe kwiaty.
Ave, a wiesz, mój trawnik był już dzisiaj koszony a jeszcze nie zdążyłam go wiosennie zasilić, a trzeba to koniecznie zrobić, bo Inka nawozi nierównomiernie, co bardzo widać
.
Co do porządków wiosennych, to moje odczucie jest podobne do Twojego, może to dlatego, że więcej patrzymy niż robimy???
, mnie czasem samo patrzenie bardzo męczy
.
Żarty na bok, trochę działam, ale ostatnio bardziej w warzywniku i tunelu niż przy porządkach, róż też nie skończyłam jeszcze ciąć, ale niewiele już zostało.
Izo, dziękuję za życzenia. Faktycznie przystopowałaś, nawet na blogu nie widzę nowych wpisów..... brak czasu?
Krzysiu, ten brak czasu to taka przypadłość emerytów????? to ja się wypisuję
.
Pociesz się, że moje zaległości też rosną, z każdym dniem coraz wyższe i trudniejsze do wyrwania, mam taką rabatę - wyzwanie, na której zagościł podagrycznik i zawzięłam się na nią, ale skąd czas wziąć?
Ewo, ja też nie wszystkie warzywa uprawiam, niektóre się nie udają, to co będę się wysilać, odpuszczam po kilku razach.
Dwa lata przed emeryturą też czekałam i zamierzałam od razu skorzystać, ale potem zaczęłam rozważać i kalkulować i tak..... od oczekiwanego momentu minęły 3 lata.
Ja też lubię swoją pracę, ale za rok będzie kolejny, cykliczny "młyn", z którym zostaję zwykle sama, bo "Ela sobie poradzi", a ja już nie chcę sobie z tym sama radzić, to jednak wielki stres, więc uznałam, że nowa osoba powinna wejść w codzienność, a nie zostać z nadmiarem pracy w ostatniej chwili, kiedy wszystko będzie dla niej nowe. Dodatkowo każdej jesieni, kiedy wychodziłam z domu po ciemku i po zmroku wracałam miałam poczucie straty, wtedy najchętniej myślałam o emeryturze
.
Póki co, wcale nie czuję dłuższego dnia, bo jeszcze do pracy chodzę, wzięłam też na siebie pewne formalno-organizacyjne zobowiązanie, także stan zaniedbania ogrodu równy ubiegłorocznemu
.
A ogród sobie nic z tego nie robi, co ma kwitnąć, to kwitnie, np. pierwiosnki; niektóre jeszcze z rodzinnego ogródka, inne z wysiewu, albo kupione czy z wymiany.