Ponieważ większość postów dotyczy cięcia róż to napiszę o tym ogólnie dla wszystkich.
Zasada cięcia każdej róży jest taka sama - wycięcie najstarszych, cienkich i zagęszczających pędów, tylko termin tego cięcia jest inny. Raz kwitnące tniemy po zakończeniu kwitnienia, powtarzające tniemy słabiej po pierwszym kwitnieniu, mocniej wiosną.
Zawsze staram się wyciąć tyle pędów ile już widać rosnących nowych. Chyba że róża ma sporo pędów i jeszcze nie zaczęła puszczać nowych to wycinam 2-4 żeby pobudzić do wypuszczania.
Moje nie były cięte aż 2 lata, wszystko z powodu budowy więc zrobiłam im dość mocne cięcie. Róże już zasiedziałe o sporej sile wzrostu dość szybko rozbuduje krzak.
Większość pnących potworów cięłam wiosną więc nie było zastanawiania się, równo do ziemi

LJS też mocno ucierpiał ale mijałam go aż do dzisiaj, niby troszkę kwitnie, ale i tak za parę dni wytnę wszystkie stare do ziemi, ona już ma nowe pędy długości 2-3 m, on jest naprawdę bardzo Long
Gosiu doniczkolandię ostatnio wkopuję do ziemi lub w basen-kompostownik i przynajmniej trochę mam mniej czarnych doniczek. Reszta stoi szeregiem pod ścianą starego domu i wymaga codziennego podlewania, ale ma półcień i ładnie się korzenią.
Ewuniu jesteś niereformowalna

mnie by się nie chciało robić przemeblowań aż na taką skalę, zmieniam tylko to co mi wyraźnie nie pasuje, nie dla wciśnięcia czegoś nowego
Majeczko sekatory w dłoń i do cięcia

ja nawet cięłam Louise Odier bo też taka byle jaka była i ciągle ma opory do wypuszczania nowych pędów. Ale przy tego typu różach jest pułapka - mają siłę wzrostu więc po mocnym cięciu znowu powinny mocno wyrosnąć, dlatego lepiej teraz skrócić trochę zbyt długie pędy żeby rozgałęziły się niżej i nie pobudziły się do mocnego rośnięcia.
Betinko podziwiam Twoje poczucie humoru, zawsze znajdziesz coś żeby było wesoło
Krzysiu róże wymagają odważnego cięcia, te mniej odporne za nas 'przytnie' zima, ale te odporne musimy zrobić to same

Bylinowe ostróżki mam ale powoli zmniejszam ich ilość, te rasowe mają trudności w dłuższym przebywaniu w moim ogrodzie, a do tego są tak wysokie że zawsze wylegają pod naporem wiatru. Wolę te niższe zwiewne jednoroczne.
Ewciu co do cięcia ND nie miałam żadnego problemu, cięcie do ziemi wiosną

na wstępie pisałam o LJS, dzisiaj przycinałam pnące raz kwitnące, tyle tylko że to ciągle są jeszcze młódki, że nie cięłam zbyt radykalnie. Mam potwora powtarzającego do mocnego cięcia, ale chyba zostawię ją do wiosny, zbyt nie zależy mi na spektakularnym powtarzaniu a czasu brak.
Siberko dla mnie jakakolwiek praca przy różach to czysta przyjemność więc nie nazwałabym tego pracowitością

no i nie wierzę w Twoje obijanie się w ogrodzie, wszak widać u Ciebie porządeczek.
Danusiu
Troszkę widoczków
Christine Helene - potwór który wymaga cięcia ale jakoś nie mam odwagi ani czasu się nią zająć