Maju, w takich momentach wraca pewność, że warto było !
Miłeczko, bardzo dziękuję, i vice Wersal jak to mówią

Uczę się wciąż i próbuję uchwycić nie odwzorowanie rzeczywistości, ale to ulotne piękno i klimat chwili.
Oj, my wracaliśmy samochodem zastępczym bez klimy ze wsi i cudem nie ugotowaliśmy się razem ze zwierzakami na rosół.
Danusiu, no niektóre bujnęły się konkretnie! Aż sama byłam zaskoczona, choć co do Lykkefund to wiadomo, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych
Efciu trafiliśmy z przyjazdem na środek kwitnienia. Niestety nie wszystkie polubiły to miejsce, wypadła That's Jazz, Jalitah i Marguerite Hilling. Elfe i Monika marnie rosną. Ku mojemu zdumieniu takie pewniaki jak William Baffin czy A. MacKenzie ledwo przędą. No ale nie ma co narzekać, bo większość rośnie pięknie.
W ogrodzie miejskim upał i skwar na przemian. Podlewam doniczkowce, niektóre dalie mają już pąki, niektóre ledwo od ziemi odrosły. Ekipa W. zdjęła z rynien i podbitki miliny, ale to dziadostwo odrasta jak hydra.
Martagony przekwitają bardzo szybko w tej temperaturze
Miło popatrzeć na chłodną biel róż
Pastella
Alba meidiland
i pierwszych kwiatów hortensji
Mocny akcent kolorystyczny to firletka kwiecista, wędrująca po ogrodzie
Zamiast dłubać w ogrodzie to ja robię pranie za praniem grubszych rzeczy, bo wszystko schnie błyskawicznie.