nelu-pelu napisał:
Antonówki..!

pamiętam ich zapach gdy przychodziła paczka od babci...
Podeślij adres, to Ci wyślę

, a najlepiej wpadnij na osobisty zbiór:). Tak za jakiś tydzień powinny zacząć nadawać się do zbioru. Choć nie gwarantuję, że będą takie, jakie pamiętasz, bo z antonowkami jest pewne zamieszanie, która to jest właściwa... Sama mam dwie, szczepione ze starych drzew i są nieco różne.
nelu-pelu napisał:
W sprawie hortensji powiem Ci, że coraz mnie je rozumiem

właśnie Coco od kilku lat zaskakuje mnie bo przestałam okrywać a zakwita pierwsza i kończy ostatnia... piękne ma te białe kwiaty
Natomiast brak kwiatów u bukietowej to zaskoczenie bo swoimi nie zajmuję się wcale (oprócz podlewania...

) a nie zdarzyło się by nie kwitły...
ja się właśnie zaczęłam zastanawiać nad moimi i nie wiem po co

, bo doszłam do wniosku, że bukietowe właśnie to u mnie porażka. Na szczęście nie mam ich dużo.
Najlepiej rosną te, które nie mogą się doczekać trafienia do ziemi i kolejne już lata siedzą w doniczkach. Z tych, które trafiły do ziemi (wszystkie jeszcze przed 2020, więc sporo już czasu temu) przyzwoicie wygląda Silver Dollar. Rosnąca blisko niej, tylko nie widać na zdjęciu, bo grujecznik ją zasłania, Dharuma, wygląda nadal źle, a były sadzone w tym samym czasie. October Bridge to wysoki drapak (pewnie, gdybym przycięła to byłaby niższa ale jak cięłam to słabo i późno kwitła

). Le Vesterival Great Star w ogóle cofa się w rozwoju, kupiłam przyzwoitej wielkości krzak, został z niego w tym roku patyczek. Z Dart's Little Dot, Dentelle de Gorron i Wim's Red aż tak źle nie jest ale dobrze też nie.
Ogrodówki z kolei, których też nie okrywam, rosną bujnie w liście. Kwitnąć zwykle nie kwitną bo o ile zimę, nawet te zdarzające się u mnie poniżej -20 znoszą bez problemu, to są uszkadzane przez wiosenne przymrozki. Chociaż w tym roku, oprócz Coco zakwitła jeszcze Salsa i Beauty of Boskoop.
nelu-pelu napisał:
Warzywnika to jednak wcale nie zazdroszczę

Tu akurat problemem jestem ja

, znaczy ogrod dojazdowy.
Z pozytywów na dziś: niezniszczalna jeżyna. Była posadzona ze 25 lat temu jako bezkolcowa. Dość szybko się jednak zdegenerowała w kolczastą a potem przez długi czas musiała sobie w ogóle radzić sama i robiła to świetnie, zawłaszczając kolejne metry. Od mniej więcej 2015 ja zaczęłam z nią walczyć ale do końca mi się to nie udało, bo wrosła w jałowce i zawsze jakiś kawalątek jej się tam uchował. W końcu poszłam po rozum do głowy

i uznałam, że wprawdzie kolce ma straszne ale owoce duże i bardzo smaczne i wcale mi nie przeszkadza:). Rośnie w suchym cieniu i poza pilnowaniem, żeby się znowu nie rozpełzła po wszystkim niczego nie wymaga.