Cześć
Jurek!
. Miło Cię było poznać na żywo w Wojsławicach:) Może się jeszcze spotkamy na jakimś zlocie?.
Markita, bardzo dziękuję za odwiedziny) w moich spartańskich warunkach

. Pod względem widoków faktycznie lepszy byłby tydzień później, bo jak byłyście, to sporo róż nadal stało jeszcze w pąkach. Ale nie tylko o róże chodzi, hałda kompostowa mocno urosła

a przede wszystkim udało mi się wypchnąć prawie połowę doniczkolandii na rabatę pod chałupą. Zdjęcie będzie przy następnym pobycie, bo w środę zegnała mnie z niej ulewa.
Makuma, całkowicie rozumiem:), mnie też te tysiące bladoróżowych rozetek Paul's Himalayan Musk zachwycają gorzej jednak jest jesienią, wydłubywanie spomiędzy jej kolczastych długaśnych pędów orzechów grozi poważną ilością ran kłutych. Drugi raz w tym miejscu bym jej nie posadziła. Dziękuję za pomoc z podpisem:).
Witaj, Marysiu, Olibabko:). Też zaglądam do Twojego wątku, może kiedyś uda nam się poznać na żywo?
Przede mnną jeszcze 400 km drogi na zlot, więc póki bateria w laptopie nie padnie będę wrzucać dalsze fotki.
Ogólny widoczek głównej różanki od końca w założeniu powiedzmy różowym, a w każdym razie jasnym. Drugi, bardziej cienisty, jest czerwono-fioletowy, żeby kwiaty miały ochronę przed przypaleniem przez słońce (niestety słońce i tak wygrywa:(). Na zdjęciu nie da się tego zobaczyć ale to 9 rzędów, w każdym było posadzonych po 20 krzaków.
Jak widać niezłe pomieszanie

ale wspominałam, że minimalizm to nie u mnie, prawda?